Tak jest.Maurycy Oranje pisze: ↑21 mar 2025, 7:09 Weźcie 6 chorągwi piechoty, 3 chorągwie łuczników, chorągiew rycerstwa i chorągiew lekkokonną oraz baterię katapult i idźcie na Adanę
Życie w Królestwie
- Rainald de Flandria
- Posty: 36
- Rejestracja: 27 lut 2025, 19:08
- Lokalizacja: Królestwo Jerozolimy
Re: Życie w Królestwie
Rainald de Flandria
- Maurycy Orański
- Nōbelissimos
- Posty: 526
- Rejestracja: 16 paź 2023, 23:11
- Lokalizacja: Jerozolima
Re: Życie w Królestwie
Ziąb wdzierał się pod podbite futrem płaszcze, a grudniowy wiatr, zamiast nieść zapach cedru i kadzidła, trącił mokrym wapnem i drewnem. Maurycy Orański, król Jerozolimy, ściągnął wodze swojego wierzchowca na wzgórzu górującym nad Nazaretem.
– Wasza Królewska Mość Już widać mury. A raczej to, co z nich zostało.– odezwał się jadący obok kapitan gwardii, wskazując ręką w dół doliny.
Orszak wkrótce wjechał w wąskie uliczki. Domy powoli dźwigały się z ruin. Mieszkańcy, wychudzeni i zmęczeni, przerywali pracę, by zdjąć czapki przed monarchą. Maurycy patrzył im w oczy. Widział w nich strach, ale i twardy upór.
Zatrzymali się przed placem, gdzie niegdyś dumnie wznosiła się fasada Bazyliki Zwiastowania. Teraz straszył tam kikut głównej wieży, osmalony ogniem. Dachu nie było – sklepienie runęło do środka podczas pożaru wznieconego przez gruzińską naftę. Jednak wokół ruin tętniło życie.
Las drewnianych rusztowań oplatał okaleczone mury niczym bandaże rannego żołnierza. Słychać było rytmiczne stukanie młotów i zgrzyt pił.
Kiedy zajechał władca zajechał przed fasadę w jego stronę biegł już przeor franciszkanów, brat Tomasz, z umazaną wapnem szatą i dłońmi szorstkimi od noszenia kamieni.
– Panie! – zawołał zakonnik, próbując otrzepać habit. – Nie spodziewaliśmy się ciebie o tej porze Drogi są niebezpieczne. – Dziś jest Wigilia Narodzenia Pańskiego, bracie Tomaszu – odparł Maurycy, zdejmując rękawice. – Gdzie indziej miałbym być, jeśli nie w domu Jego Matki?
Weszli do wnętrza zrujnowanej świątyni. Deszcz padał prosto do nawy głównej, gdzie robotnicy układali posadzkę. Jednak Maurycy skierował się głębiej, ku schodom prowadzącym w dół, do Groty Zwiastowania. To był cud – sklepienie nad samą Grotą wytrzymało uderzenie zawalonej wieży.
Wewnątrz Groty Zwiastowania panował półmrok, rozświetlany jedynie kilkoma oliwnymi lampkami. W miejscu, gdzie archanioł Gabriel miał pozdrowić Maryję, klęczało kilku murarzy. Gdy zobaczyli króla, chcieli się podnieść i zrobić miejsce, ale Maurycy gestem dłoni nakazał im zostać. Król zdjął hełm, a potem powoli odpiął ciężki pas z mieczem i złożył go na kamiennej posadzce. Huk metalu o kamień odbił się echem w małym pomieszczeniu. Maurycy Orański, władca Jerozolimy, uklęknął w pyle, pośród prostych robotników. Patrzył na łaciński napis wyryty na ołtarzu: Verbum Caro Hic Factum Est – "Tutaj Słowo stało się ciałem". To "Hic" – "Tutaj" – było najważniejsze. To nie była legenda. To było miejsce. A teraz było zrujnowane.
– Odbudujemy to. Razem –powiedział, a jego głos poniósł się echem po kamiennych ścianach.
– Każdy kamień, każdą kolumnę.-dopowiedzieli robotnicy.
Mimo zbliżającego się święta, wszyscy pracowali w pocie czoła. Wszyscy. Król i jego świta też.
– Wasza Królewska Mość Już widać mury. A raczej to, co z nich zostało.– odezwał się jadący obok kapitan gwardii, wskazując ręką w dół doliny.
Orszak wkrótce wjechał w wąskie uliczki. Domy powoli dźwigały się z ruin. Mieszkańcy, wychudzeni i zmęczeni, przerywali pracę, by zdjąć czapki przed monarchą. Maurycy patrzył im w oczy. Widział w nich strach, ale i twardy upór.
Zatrzymali się przed placem, gdzie niegdyś dumnie wznosiła się fasada Bazyliki Zwiastowania. Teraz straszył tam kikut głównej wieży, osmalony ogniem. Dachu nie było – sklepienie runęło do środka podczas pożaru wznieconego przez gruzińską naftę. Jednak wokół ruin tętniło życie.
Las drewnianych rusztowań oplatał okaleczone mury niczym bandaże rannego żołnierza. Słychać było rytmiczne stukanie młotów i zgrzyt pił.
Kiedy zajechał władca zajechał przed fasadę w jego stronę biegł już przeor franciszkanów, brat Tomasz, z umazaną wapnem szatą i dłońmi szorstkimi od noszenia kamieni.
– Panie! – zawołał zakonnik, próbując otrzepać habit. – Nie spodziewaliśmy się ciebie o tej porze Drogi są niebezpieczne. – Dziś jest Wigilia Narodzenia Pańskiego, bracie Tomaszu – odparł Maurycy, zdejmując rękawice. – Gdzie indziej miałbym być, jeśli nie w domu Jego Matki?
Weszli do wnętrza zrujnowanej świątyni. Deszcz padał prosto do nawy głównej, gdzie robotnicy układali posadzkę. Jednak Maurycy skierował się głębiej, ku schodom prowadzącym w dół, do Groty Zwiastowania. To był cud – sklepienie nad samą Grotą wytrzymało uderzenie zawalonej wieży.
Wewnątrz Groty Zwiastowania panował półmrok, rozświetlany jedynie kilkoma oliwnymi lampkami. W miejscu, gdzie archanioł Gabriel miał pozdrowić Maryję, klęczało kilku murarzy. Gdy zobaczyli króla, chcieli się podnieść i zrobić miejsce, ale Maurycy gestem dłoni nakazał im zostać. Król zdjął hełm, a potem powoli odpiął ciężki pas z mieczem i złożył go na kamiennej posadzce. Huk metalu o kamień odbił się echem w małym pomieszczeniu. Maurycy Orański, władca Jerozolimy, uklęknął w pyle, pośród prostych robotników. Patrzył na łaciński napis wyryty na ołtarzu: Verbum Caro Hic Factum Est – "Tutaj Słowo stało się ciałem". To "Hic" – "Tutaj" – było najważniejsze. To nie była legenda. To było miejsce. A teraz było zrujnowane.
– Odbudujemy to. Razem –powiedział, a jego głos poniósł się echem po kamiennych ścianach.
– Każdy kamień, każdą kolumnę.-dopowiedzieli robotnicy.
Mimo zbliżającego się święta, wszyscy pracowali w pocie czoła. Wszyscy. Król i jego świta też.

z łaski Boga król i arcybiskup Jerozolimy,
Nobelissimos