Po godzinie czwartej cała armia była już przygotowana do ataku. Maurycy kazał im się jednak nieco przespać. Na nogach pozostała część mająca za zadanie uniemożliwić odpoczynek wrogowi a więc obsługi artylerii.
Dwie godziny później oficerowie i podoficerowie budzili swoich podkomendnych. Wojownicy energicznie zrywali się z posłań by zająć miejsce w kolumnach ataku. Między nimi znaleźli się również księża zagrzewający ich do walki. Od kolumny do kolumny chodził też sam król ubrany w zbroję na której umieścił krzyż. Zapewniał swoich ludzi że wróg się ich boi i nie będzie stawiał twardego oporu. Błogosławił też tych którzy o to prosili. Po około dwudziestu minutach do dowództwa zaczęły spływać meldunki o gotowości bojowej.
Maurycy błogosławieństwem dał znak aby wyruszać. Armia na początku szła spokojnie. Nagle jeden z komandorów postanowił zaintonować pieśń. Co najlepiej znają zakonnicy? Kantyki i antyfony z liturgii godzin. Tak więc po chwili zaczął: "Salve Regina". Na "Mater" włączyli się wszyscy którzy słyszeli jego śpiew. W momencie gdy szturmujący musieli przyspieszyć kroku to śpiewali już wszyscy. Kto nie znał słów to nucił melodię, ponieważ większość armii zdołała już ją poznać jako że templariusze śpiewali antyfony maryjne codziennie po nieszporach. Gruzini zasypali wojska Jerozolimy gradem strzał, ale Frankowie wraz z sojusznikami nie zamierzali się poddać. Brak osłony ciemności spowodował że ludzie z drabinami i faszyną byli podstawowym celem wrogich łuczników , ale miejsce zabitych i rannych szybko zajmowali kolejni. Niejednokrotnie nawet nie był potrzebny rozkaz bo żołnierze sami zajmowali zwolnione miejsca. Kiedy wreszcie atakujący dobiegli do murów to łucznicy króla zatrzymali się w pewnej odległości od murów aby prowadzić ogień osłonowy. W tym samym czasie pierwsze drabiny opadły między blankami i pierwsi rycerze i piechurzy zaczęli się wspinać ku przeciwnikom. Król, u stóp murów zachęcał swoich podkomendnych aby nie ustępowali. Na murach, najgorętsza walka rozgrywała się o bramy. Kartwelowie wiedzieli że kiedy wrota do miasta się otworzą to przegrana jest pewna. Od początku żaden obrońca nie ustąpił nawet na krok i po pewnym czasie na murach powstały wręcz wały z ciał poległych i rannych. Walczący byli zmuszeni przechodzić nad nimi co wielokrotnie kończyło się upadkiem. Wkrótce dysproporcja w liczbach odniosła swój skutek i wola walki najeźdźców zaczęła słabnąć. Niektórzy składali broń i byli brani do niewoli. Inni ustępowali w kierunku miasta. Wkrótce bramy były w rękach łacinników. Król na to czekał. Poprowadził ulicą resztkę która nie weszła na mury. Starli się z wycofującymi się Gruzinami. Nie minął długi czas nim Sebastia była znów pod władzą prawego Imperatora co ludność powitała euforią. Przemieszaną z żałobą i złością. Król z przygnębieniem wysłuchał historii o brutalnym stłumieniu rebelii przed tygodniem. Kazał seneszalowi natychmiast oddać do dyspozycji władz miejskich znaczną sumę pieniędzy. Włodarze mięli rozdzielić pieniądze między rodziny poległych, a resztę wykorzystać na potrzeby społeczności miejskiej
Wielka Wojna Domowa
- Maurycy Orański
- Protosebastos
- Posty: 290
- Rejestracja: 16 paź 2023, 23:11
Re: Wielka Wojna Domowa

z łaski Boga król i arcybiskup Jerozolimy,
Prymas Cesarstwa Bizantyjskiego
Protosebastos
- Wilhelm Zugdam
- Protosebastos
- Posty: 141
- Rejestracja: 11 lip 2024, 19:45
Re: Wielka Wojna Domowa
Po długim odpoczynku wojska znajdujące nie na Bałkanach ruszyły na wschód w kierunku stolicy imperium. W okolicznych miastach i wsiach pozostawiali jeńców, żeby ci pod okiem miejscowych pomagali w odbudowie domów i majątków, które wcześniej zrujnowali i spalili. Zołnierze maszerują w szybkim tempie, z euforią po niedawnej bitwie.


Protosebastos, oraz Strategos Italii

- Piotr Asen
- Sebastos
- Posty: 208
- Rejestracja: 07 paź 2023, 22:04
- Lokalizacja: Bułgaria
Re: Wielka Wojna Domowa
1200 zbrojnych na bizantyjskich łodziach przekroczyło morze i wylądowało na brzegach Anatolii w okolicy Abydos. Po przegrupowaniu oraz wypoczęciu ruszyli ku miastu. Abydos było zamknięte. Bułgarzy nie zostali przywitani z otwartymi ramionami. Na idących zbrojnych padł grad strzał. Wojowie Asena nie pozostali dłużni i odpowiedzieli swymi łukami. Piotr Asen postanowił oblegać miasto. Bułgarzy rozstawili obóz wokół miasta i odcięli je od lądu. Nadal pozostała miastu możliwość komunikacji morzem, ale po kilku dniach flota bizantyjska zablokowała miasto. Wobec braku drogi ucieczki mieszkańcy postanowili pertraktować z oblegającymi. Garnizon Adany liczył jedynie 2 bandony lekkiej piechoty i 1 bandon lekkiej kawalerii. Kephale miasta Abydos wyszedł przed mury z eskortą kilku wojowników. Udał się do namiotu Strategosa Piotra. Po trwającej z godzinę rozmowie wyszedł i obwieścił. Miasto podda się cesarzowi Aleksemu. Bułgarzy byli wdzięczni, że nie będą musieli zdobywać miasta siłą, lecz trochę byli także rozgoryczeni, że nie mogli utoczyć krwi grekom. W przeciągu dnia Bułgarzy opanowali mury miejskie, oraz ważne punkty w mieście. Piotr Asen napisał list do cesarza, a posłaniec pośpiesznie wyruszył w podróż do Aleksego Komnena.
— Piotr Asen —
Stratēgos tōn θέμα βουλγαριας


Stratēgos tōn θέμα βουλγαριας

- Maurycy Orański
- Protosebastos
- Posty: 290
- Rejestracja: 16 paź 2023, 23:11
Re: Wielka Wojna Domowa
Mury Sevasty były nadwyrężone, ale nie w wielkim stopniu. Już następnego dnia po zdobyciu miasta król kazał żołnierzom przystąpić do robót remontowych. Mieszkańcy ochotnie włączali się w prace. Dostarczali materiałów, a także pomagali żołnierzom łatać fortyfikacje. W tym samym czasie ranni leczyli rany pod opieką armijnych i miejscowych lekarzy oraz cyrulików. Już w kolejnych dniach pierwsi ranni wracali pod swoje znaki. Król na początek kierował ich do treningów aby ich dowódcy upewnili się że są oni w pełni zdolni do walki. Dni mijały spokojnie, a gruzińskiej armii nie było widać. Wśród dowództwa któremu ujawnione zostały doniesienia wywiadowcze pojawiła się wątpliwość co do ich wiarygodności.
Z tego powodu Maurycy kazał wysyłać na północ podjazdy lekkokonnych. Zwiadowcy nie przenieśli żadnych wieści. Orański był mocno zdziwiony. Dla pewności wysłał dodatkowe patrole również w inne kierunki. Tym razem straże na murach już kolejnego dnia wypatrzyły pędzący oddział w którym po chwili rozpoznały swoich arabskich towarzyszy. Król został powiadomiony, więc wyszedł już do miasta zanim wojownicy z Zajordania wpadli jak burza przez bramę. Szejk dowodzący jednostką rozpoznał monarchę i to do niego pospieszył z meldunkiem.
-Malik, niewierni idą od wschodu, pewnie liczyli na zaskoczenie- powiedział Arab padając na twarz.
-Nie będziemy czekać. Wydamy im bitwę na naszych warunkach. Dajcie koniom i sobie odpocząć. Wkrótce ruszamy im naprzeciw.-odpowiedział król, po czym zwrócił się z rozkazami do innych oficerów aby przygotowali swoich podwładnych do drogi. Sporo czasu minęło zanim polecenie dotarło do najdalszych pododdziałów. Zanim ostatni pobrali ekwipunek i osiodłali konie minęła ponad godzina. W sam raz by zwiad odpoczął, następnie ustawił się na czele armii i wszystkie hufce udały się ich śladem.
Armia Jerozolimy maszerowała doliną rzeki Halys. Nikt nie robił z przemarszu tajemnicy. I o to chodziło by informacje doszły do Kartwelów. Pierwszy dzień minął bez żadnych incydentów. Dopiero drugiego dnia od mieszkańców przesłuchanych przez podjazdy dowiedziano się że Gruzini poszli przez góry. Król wyznaczył na podstawie zdobytych informacji najbardziej prawdopodobną marszrutę wroga i kazał ja sprawdzić. Następnie siły cesarskie rozpoczęły trudną przeprawę po okolicznych wyżynach. Tak upłynął kolejny dzień. Wreszcie trzeciego dnia zwiadowcy donieśli że wróg zbliża się już do niedawno odbitego miasta. Król-arcybiskup wiedział że miasto bez garnizonu łacno padnie w niedługim czasie. Rozkazał więc przyspieszyć marsz. Żołnierze, utrudzeni drogą w ciężkich warunkach przyjęli to z niezadowoleniem ale wiedzieli że to konieczne. Pośpiech, niestety, niejednokrotnie nie jest korzystną okolicznością. Po drodze utracono kilku ludzi, wozów i koni które stoczyły się po zboczach. Tak oto minęła kolejna doba.
Następnego dnia władca obudził podkomendnych bardzo wcześnie aby po liturgii ruszyli szybko w drogę. Liczył że dopędzi przeciwnika jeszcze przed grodem. Niestety, bądź stety przeliczył się do spotkania doszło gdy Gruzini wkraczali do Sevasty która otworzyła przed nimi bramy bez walki. Orański prędko kazał jeździe rozwinąć się do szarży. Przeciwnicy nie wiedzieli początkowo jak zareagować. Część ruszyła pędem do środka, a część zawróciła by stawić opór. Król Kartweli starał się wycofać wszystkich za mury ale nie udało mu się to. Dzięki chaosowi wiele taborów padło łupem atakujących, czeladź wyrżnięto lub wzięto w niewolę. Także i wojownicy którzy próbowali stawić opór padli pod ciosami atakujących. Dopiero w bramach rozgorzała krwawa i zacięta walka. W wąskiej gardzieli garstka okupantów mogła stawić skuteczny opór wojsku cesarskiemu. W międzyczasie wycofujący się Kartwele zaczęli zawracać by wesprzeć towarzyszy chroniących bramy. Początkowo ich udział niewiele zmienił ale z czasem przeważył szalę zwycięstwa na stronę Gruzinów. Wojska Maurycego zostały wypchnięte za miasto które w krótkim czasie stało się areną kolejnego oblężenia
Z tego powodu Maurycy kazał wysyłać na północ podjazdy lekkokonnych. Zwiadowcy nie przenieśli żadnych wieści. Orański był mocno zdziwiony. Dla pewności wysłał dodatkowe patrole również w inne kierunki. Tym razem straże na murach już kolejnego dnia wypatrzyły pędzący oddział w którym po chwili rozpoznały swoich arabskich towarzyszy. Król został powiadomiony, więc wyszedł już do miasta zanim wojownicy z Zajordania wpadli jak burza przez bramę. Szejk dowodzący jednostką rozpoznał monarchę i to do niego pospieszył z meldunkiem.
-Malik, niewierni idą od wschodu, pewnie liczyli na zaskoczenie- powiedział Arab padając na twarz.
-Nie będziemy czekać. Wydamy im bitwę na naszych warunkach. Dajcie koniom i sobie odpocząć. Wkrótce ruszamy im naprzeciw.-odpowiedział król, po czym zwrócił się z rozkazami do innych oficerów aby przygotowali swoich podwładnych do drogi. Sporo czasu minęło zanim polecenie dotarło do najdalszych pododdziałów. Zanim ostatni pobrali ekwipunek i osiodłali konie minęła ponad godzina. W sam raz by zwiad odpoczął, następnie ustawił się na czele armii i wszystkie hufce udały się ich śladem.
Armia Jerozolimy maszerowała doliną rzeki Halys. Nikt nie robił z przemarszu tajemnicy. I o to chodziło by informacje doszły do Kartwelów. Pierwszy dzień minął bez żadnych incydentów. Dopiero drugiego dnia od mieszkańców przesłuchanych przez podjazdy dowiedziano się że Gruzini poszli przez góry. Król wyznaczył na podstawie zdobytych informacji najbardziej prawdopodobną marszrutę wroga i kazał ja sprawdzić. Następnie siły cesarskie rozpoczęły trudną przeprawę po okolicznych wyżynach. Tak upłynął kolejny dzień. Wreszcie trzeciego dnia zwiadowcy donieśli że wróg zbliża się już do niedawno odbitego miasta. Król-arcybiskup wiedział że miasto bez garnizonu łacno padnie w niedługim czasie. Rozkazał więc przyspieszyć marsz. Żołnierze, utrudzeni drogą w ciężkich warunkach przyjęli to z niezadowoleniem ale wiedzieli że to konieczne. Pośpiech, niestety, niejednokrotnie nie jest korzystną okolicznością. Po drodze utracono kilku ludzi, wozów i koni które stoczyły się po zboczach. Tak oto minęła kolejna doba.
Następnego dnia władca obudził podkomendnych bardzo wcześnie aby po liturgii ruszyli szybko w drogę. Liczył że dopędzi przeciwnika jeszcze przed grodem. Niestety, bądź stety przeliczył się do spotkania doszło gdy Gruzini wkraczali do Sevasty która otworzyła przed nimi bramy bez walki. Orański prędko kazał jeździe rozwinąć się do szarży. Przeciwnicy nie wiedzieli początkowo jak zareagować. Część ruszyła pędem do środka, a część zawróciła by stawić opór. Król Kartweli starał się wycofać wszystkich za mury ale nie udało mu się to. Dzięki chaosowi wiele taborów padło łupem atakujących, czeladź wyrżnięto lub wzięto w niewolę. Także i wojownicy którzy próbowali stawić opór padli pod ciosami atakujących. Dopiero w bramach rozgorzała krwawa i zacięta walka. W wąskiej gardzieli garstka okupantów mogła stawić skuteczny opór wojsku cesarskiemu. W międzyczasie wycofujący się Kartwele zaczęli zawracać by wesprzeć towarzyszy chroniących bramy. Początkowo ich udział niewiele zmienił ale z czasem przeważył szalę zwycięstwa na stronę Gruzinów. Wojska Maurycego zostały wypchnięte za miasto które w krótkim czasie stało się areną kolejnego oblężenia

z łaski Boga król i arcybiskup Jerozolimy,
Prymas Cesarstwa Bizantyjskiego
Protosebastos